Przejdź do stopki

Historia

Treść

HISTORIA ŁUKOWICY i SĄSIEDNICH WSI

Pierwsze ślady pobytu człowieka w naszej okolicy sięgają epoki brązu (1000-800 r. p.n.e.), o czym świadczą znaleziska z tego okresu, a mianowicie: Cmentarz i skarby brązowe (miecz z brązu), które odkryto w Świdniku oraz ceramika i monety z okresu wpływów rzymskich, znalezione w Czarnym Potoku i Jastrzębiu, które sąsiadują z Łukowicą.
Według ludowego podania nazwa wsi Łukowica, wywodzi się od ł u k u. Sięga więc zamierzchłych czasów, kiedy broń rycerstwa stanowiły oszczepy i łuki. W okolicznych lasach rosły cisy, z których broń tę wyrabiano. W Młyńczyskach zachowały się nazwy świadczące dobitnie o istnieniu tego gatunku drzewa: "CISOWY DZIAŁ" i "GÓRA CISÓWKA".
Podobnie głosi również legenda, że na miejscu dzisiejszej targowicy (500 m. od rynku) stał niegdyś przed wiekami kamienny budynek, w którym wyrabiano łuki. W późniejszych czasach przeznaczono go prawdopodobnie na katownię pańszczyźnianą chłopów.
Łukowica i okoliczne wioski stanowiły własność rycerską, wzmiankowaną po raz pierwszy w 1325r. jako wieś rycerska posiadłość rodu herbu Jastrzębiec. Istnieje już wówczas kościół oraz parafia(kości6ł pod wezwaniem św. Andrzeja).

Pierwszymi właścicielami Łukowicy i Świdnika są Gabońscy Herbu Janina. Należeli oni do starego podhalańskiego rodu Gryfitów. Kroniki wspominają, że Salezy Wierzbięta z rodu Gryfitów z Przyszowej był wojewodą sandomierskim. Na pamiątkę odniesionego pod Gorlicami zwycięstwa nad Tatarami "gryfa rodzinnego zmienił na herb zwany Janina, a Łukowicę i Świdnik oddał w dowód zwycięstwa Gabońskiemu, Stronie oddał Strońskiemu, którzy sąsiadowali z Wierzbiętami w Przyszowej". (Szczęsny Morawski "Sandomiersczyzna za Jagiellonów z miasty spiskimi i księstwem oświęcimskim". Tom 1-Krakow 1865r.)
Właścicielem Łukowicy przy końcu XIV wieku był Wojciech(łac.: Woysathone de Łukowicza),wspomina o nim kilkakrotnie kopista sióstr Klarysek w Starym Sączu. Wspomina również Mikołaja Krakowskiego z Łukowicy, Mikołaja z Zawady. W późniejszym czasie wieś należy do rodu Sędzimirów herbu Ostoja (1452r.)
W 1581r. Łukowica i Zawada należą w części do trzech Sędzimirów - szlachty cząstkowe. Sędzimirowie w owym czasie posiadają : 5,5 łanów kmiecych tj. około 219 morgów,5 zagrody z rolą,1 zagrodę bez roli, 2 komorników z bydłem i 5 komorników bez bydła, 1 rzemieślnika. Pozostała część Łukowicy należała do Jana Łapki, który posiadał 2 łany kmiece,1 zagrodę z rolą, 3 komorników bez bydła i 1 rzemieślnika.
Oprócz dóbr szlacheckich były również dobra plebańskie. Kmieć płacił rocznie z łanu 16 groszy na rzecz pana i 5 groszy na rzecz kościoła. Ponadto płacił panu gajowe za jagody, oddawał jedną czwartą część złowionej zwierzyny, ćwierć żyta, ćwierć owsa, 5 kury,20 jaj i jeden dzień robocizny na tydzień.
W 1521 r. pochodzi wzmianka, że "pleban z Łukowicy ks. Piotr wydzierżawił plebanię na trzy lata p. Turowskiemu, za którego ręczył p. Uchacz z Adamowej Woli(dziś Jadamwola) i to pod klątwą.
Turowski jednak dzierżawy nie płacił, a wikary nie mając z czego żyć, odjechał. Dziedzic Łukowicy Jan Sędzimir wraz z gromadą wiejską wniósł skargę...że od 6 tygodni nie ma tam księdza, ani mszy św. ani sakramentów św. a ludzie jak trzoda bez pasterza nie wiedzący kiedy święto lub nie święto..."
W 1629r. Łukowica miała już pięciu właścicieli cząstkowych, a mianowicie: Marcina i Stanisława Sędzimir6w, Jana i Wawrzyńca Łaptaków oraz Zacwilikowskich. W tym czasie gospodarstwo folwarczne i poddaństwo włościan zaczynało się ugruntowywać na dobre. Ziemianie, którzy dotąd żyli z danin składanych przez ludność wsi, zaczyna ją korzystać odtąd z bezpłatnej pracy włościan na folwarku. Najstarsza wzmianka o istnieniu szkoły pochodzi z 1596r. Z wizytacji dokonanej przez ks. biskupa Radziwiłła dowiadujemy się, że "do szkoły w Łukowicy należą 4 wsie. Budynku szkolnego jednak nie ma, a kierownikiem szkoły jest Andrzej Czyżowski, który pobiera od parafian po 1 groszu klerykatury. Szlachta przyrzeka "wystawić dom kierownikowi szkoły i dać mu ogród". Wizytator (ks. Biskup Radziwiłł) poleca kierownikowi szkoły, by w każdą sobotę przepisywał na każdą niedzielę gradual i antyfonasz z sąsiedniego kościoła, za co mu Proboszcz ma zapłacić. Graduał tutejszy ma zaledwie kilka kart, antyfonarza zaś nie ma wcale. W 1608r. wizytator nakazuje proboszczowi trzymać przy kościele kierownika szkoły lub kantora(organistę) zdatnego i uczciwego. Wizytujący wówczas plebanię w Łukowicy ks. Januszewski archidiakon kolegiaty sądeckiej przytacza rachunek dochodów i rozchodów proboszcza wiejskiego dla oceny pensji kierownika szkoły "nie od rzeczy będzie dodać, że pensja kucharki wynosi 10 zł. "Jak z tego wynika szkoła parafialna w Łukowicy nie posiadała nauczyciela. W innym miejscu wspomina, że szkoła jest przeznaczona tylko dla chłopców, którzy będą się uczyć prócz czytania i pisania także śpiewu kościelnego.
Wiek XVII znany jest w historii Polski jako wiek upadku dawnej świetności Rzeczypospolitej. Panują w kraju ciemnota i wyzysk feudalny, okres ten cechuje ogólny upadek moralności. Ciemiężony lud sam sobie wyznacza sprawiedliwość. Nierzadkie w tym czasie stają się napady na dwory szlacheckie. gniew ludu skierowany został przede wszystkim na Arian zwanych Braćmi Polskim i. Dlatego, że byli innowiercami przypisywano im winę za klęski jakie spadały w tym czasie na nasz kraj. Tu należy wspomnieć, że Arianie zwani inaczej socjanami -to było lewe skrzydło reformacji w Polsce, które występowało w obronie chłopów przeciw wyzyskowi feudalnemu. Co światlejsza szlachta polska, pragnąca podnieść lud wiejski z ciemnoty, należała do sekty Arian. Należeli do niej między innymi: pani Sabońska z Łukowicy, Wielogłowski z Wolicy (przysiółek Stronią). Wierzbięta i Padewscy z Przyszowej. W Przyszowej Arianie mieli nawet drukarnię. W Świdniku Wielogłowscy posiadali Zbór ariański. Do dziś dnia w tamtejszym parku za dworkiem, tuż obok kaplicy istnieje zagłębienie otoczone Półkolem starymi lipami, gdzie stać miał w XVI. wieku wyżej wspomniany zbór.
O napadach podburzonych chłopów przeciw Arianom pisze znawca historii Sądecczyzny -Szczęsny Morawski" ...chłopi ogarnięci gniewem bożym z Błażkiem Jaszczurem i Jaśkiem Chlipawszczykiem z Ochotnicy urządzali napady na dwory Arian, a to na Wielogłowskiego w Wolicy, pani Gabońskiej z Łukowicy, Wierzbięt6w oraz Padewskich z Przyszowej ".Działo się to w 1020r. " W 1649r. na zjeździe szlachty w Nowym Sączu postanowiono zaciągnąć karników, którzy mieli chronić dwory szlacheckie od Zbójców ". Można wnioskować z tego, że ostrze gniewu ciemiężonego ludu, które było skierowane przez panujących na Arian jako "Innowierców i wichrzycieli porządku szlacheckiego", okazało się również groźne dla szlachty, która nie miała nic wspólnego z Arianami.
Uchwałę tę na sądeckim sejmiku podpisali między innymi: Zygmunt Stroński, Jan Wierzbięta z Przyszowej, Stanisław Sędzimir z Łukowicy. Na ten cel zaciągnięto pobór w wysokości 5750 złotych polskich. W 1658 r. na sejmie szlacheckim postanowiono wypędzić z Polski "obrzydłą i szaloną sektę Arian". W 1695 r panuje w tutejszej okolicy straszliwy głód, którego przyczyną była plaga mysz. Ks. Stanisław Owsiński z Jazowska pisze: " W całej okolicy podgórskiej myszy uczyniły wielkie spustoszenie, zjadając zboże w polach tak dalece, że słomę na trociny przerobiły. "Lata nieurodzaju są bardzo częste. W 1705 r. cały niemal rok nie było deszczu. W 1709 r. padła na okolicę zaraza. "Ludzi zmarłych nie grzebano na cmentarzu, ale po sadach, a psi rozwłóczyli trupy". W 1711 r. pojawiła się w okolicy szarańcza. W 1714 r. panował wielki nieurodzaj. Bydło zdychało i ludzie umierali z głodu w okresie, przednówka. To samo było w roku następnym, o tyle jednak lepiej, że sady bardzo dobrze wówczas obrodziły. Rok 1721 i 1722 należą do bardzo urodzajnych. Kiedy pszenica w poprzednich latach nieurodzaju kosztowała 12 tynfów to obecnie tylko 1)2 tynfa. Kronikarz skarży się, że trudno było w tutejszej okolicy o służebną czeladź, bo nie chciała służyć, a zarobnicy po zarobkach chodzić. Do niedawna parobkom dawano na kolędę 1 tynfa, teraz zaczęto dawać po 5 tynfy. Zarobnikom dawano przy strawie po 5 grosze, a teraz aż po dwa półtoraki i to jeszcze pięć razy jadła żądają. Od kośby płacono 5-4 półtoraki za dzień. Często występowała w tych latach plaga mysz, " W 1728 r, prawie wszystko zboże myszy zjadły na polu a resztę dokończyły w stodołach", W 1735 r. właścicielką Łukowicy była pani Sędzimirowa. Jej syn Andrzej Sędzimir był murgrabią krakowskim. Był on stronnikiem króla Stanisława Leszczyńskiego. Stało się to przyczyną napadu na dwór w Łukowicy zwolenników króla Sasa, którzy sprzymierzali się z Moskwiczami i Kozakami. Tak o tym pisze kronikarz: "...inszego dnia pojechali do Łukowicy do dworu i gwałtem go napadłszy wiele szkody tam narobili, jedli, pili, sami sobie winnice do wino podbijawszy....zboże ze spichlerza, a z gumien siano dwa brzegi rozebrali, potem gęsi 52 i kur ile się dało pochwytali. Potem rozbiegli się po wsi i gdzie bydło zastali-to brali, nikogo się nie pytając.3-ospodarzow z wozami i bydłem brali, by im te rzeczy odwozili do Łącka.
U chłopa Wawrzyńca Gądka poczuli pod nalepą pieniądze i te mu wyniuchawszy zabrali. Imci pani dziedziczka Sędzimirowa blisko 1000 tynfów rachuje sobie szkody.
W Świdniku nic nie wzięli, bo umiał z nimi Imć pan Wielogłowski stary postępować,- karmiąc i pojąc ich do syta".
W 1736 r. znów" z głodu ludzie umierali, bo i grzybów w lasach nie było. Szerzyły się choroby i ludzie padali jak muchy". W 1740 r. była bardzo ostra i mroźna zima. Prawie wszystkie jabłonie poumarzały, miejscami zaś zachowały się śliwy tylko i grusze. Bydło z głodu zdychało, bo potrawy nie można było nigdzie kupie, choć ją o kilka mil szukano. Wielu ludzi w podróżach poumarzało na kość" ( co się o mało nie przytrafiło samemu kronikarzowi w jego podroży do Krakowa). Żyto w tym roku było po 5 tynfów, jęczmień po 4, a owies po 2 1)2 tynfa.
W 1744 r. kronikarz pisze: "Sady już od czterech lat nie obrodziły. W lecie była pos ucha wielka, kt6ra ziemię w popiół obróciła, w żniwa przyszły deszcze powodujące trzykrotne, powodzie, które poczyniły niemałe szkody". Żyto było po osiem tynfów, pszenica po dziesięć.
Dnia 17 marca tegoż roku spaliły się stodoły p. Otwinowskiego z Jadamwoli. Czwartego dnia, biorąc potrawę dla bydła spod ogorzałej słomy znaleziono człowieka imieniem Bartłomiej Cięciel.